poniedziałek, 14 lipca 2014

Sumienie vs. prawo


Bardzo głośno ostatnimi czasy jest o sprawie dyrektora (już chyba ex) jednego z warszawskich szpitali ginekologiczno-położniczych. Szpitala mi bardzo bliskiego, ponieważ tam przyszedł na świat Bartuś.
Tenże doktor, jak i wielu innych, podpisał "klauzulę sumienia". Już sam fakt istnienia takiego dokumentu wzbudza we mnie mieszane uczucia. Po co taki dokument podpisywać? Czy on coś zmienia? Czy jest zgodny z prawem?
Nie oceniam tego, że ktoś postępuje tak, a nie inaczej (o ile nie szkodzi innym), ale czy do tego potrzebny jest papier?

Wracając po krótce do sytuacji, która wywołała całą burzę w mediach:
małżeństwo stara się o dziecko od wielu lat, niestety wciąż dochodzi do poronień. Dzięki metodzie in-vitro dochodzi do zapłodnienia. Kobieta dowiaduje się, że nosi w sobie dziecko, które ma wady na tyle poważne, że po porodzie umrze w cierpieniu. W związku z powyższym musi podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu: czy narażać dziecko na cierpienie przed porodem, czy po porodzie.

Podjęła decyzję o aborcji (zgodnie z prawem miała taką możliwość). Idzie na konsultację do lekarza (dyrektora szpitala) i otrzymuje informację, że zabieg nie będzie wykonany. Taką decyzją lekarz łamie prawo. Działa jednak zgodnie z własnym sumieniem. Zastanawiam się jednak dlaczego kobieta, po otrzymaniu negatywnej (dla niej) odpowiedzi nie udała się do innego szpitala. Kurde, przecież to jest Warszawa, mamy tutaj więcej niż 1 szpital położniczy. Dlaczego zamiast szukać rozwiązania, w pierwszej kolejności udała się do mediów?
Co do samej decyzji matki, nie mi ją oceniać. Mam nadzieję, że nigdy w takiej sytuacji nie będę i że nie będę musiała wybierać mniejszego zła. Na dzień dzisiejszy myślę, że nie przerwałabym ciąży i liczyła, że nastąpił błąd w badaniach, a jeśli nie to przynajmniej miałabym możliwość pożegnania się z dzieckiem. Ale to jest tylko gdybanie, bo nawet nie chcę sobie wyobrażać, co musiała czuć ta kobieta (i zapewne jej mąż również).

Czy doktor Ch. postąpił słusznie? Czy własne sumienie jest ponad prawem? Nie mi to oceniać, tym zapewne zajmie się sąd.
Wiem tylko, że każde rozwiązanie w tej sytuacji byłoby cierpieniem tego małego człowieczka.
Szkoda też, że wybitny specjalista i autorytet w dziedzinie ginekologii, tak zaprzepaścił swoją karierę.

Dziecko zostało urodzone przez cesarskie cięcie i zmarło po 10 dniach wegetacji...



EDIT: sama mam negatywne odczucia co do tego szpitala, mój poród nie był taki, jak być powinien. Może w związku ze zmianą zarządu, zmieni się i podejście do pacjentek. Na to liczę i tego życzę wszystkim, którzy wybierają się tam rodzić.

piątek, 11 lipca 2014

Nicnierobienie

Przyznaję się bez bicia, że trochę zaniedbałam bloga. Całą winę zwalę jednak na pogodę. Tak nas rozpieściła w ciągu ostatnich dni/ tygodni, że nie było czasu na pisanie postów.

Czas spędzaliśmy działkowo-piknikowo-spacerowo. Te mini wyjazdy pozwoliły nam przetestować przed wakacjami pojemność auta (oj marniutko z miejscem), zweryfikować asortyment niezbędny i zbędny do podróżowania z dzieckiem, a także sprawdzić jak Bartuś znosi noclegi poza domem (znosi bardzo dobrze).

Okres letni rozpoczęłam od wyjazdu na działkę.
Jako, że mąż miał gorący  czas w pracy, pojechałam z Bartusiem sama. Była to nasza pierwsza tak długa rozłąka. Na działce wypoczywaliśmy wraz z babcią (moją mamą), dziadziem i prababcią. Po 5 dniach przyjechał mężuś i zabrał nas z powrotem do domku. Powtarzamy wypady na działkę średnio raz w tygodniu. Stare pryki z nas się zrobiły.
Wypoczywamy tam bardzo, co widać na zdjęciu poniżej.

 
Jak nie było nas na działce, to byliśmy prawdopodobnie na pikniku lub spacerze.
Jeden z pikników był wyjątkowy, bo spotkałam ludzi, z którymi dane mi było przez 5 lat pracować. Dziękuję kochani i liczę na powtórkę (i jeszcze większą frekwencję).

 
                                (foto by: AP)
 
Taki to lajtowy, wakacyjny post wyszedł. O wszystkim i o niczym. Obiecuję, że kolejne będą już bardziej konkretne.
A tymczasem pogoda się popsuła....co oznacza większą aktywność na blogu.
 

środa, 11 czerwca 2014

Musisz, musisz, musisz...czyli dekalog "perfekcyjnej" mamy




Poruszając się po różnych forach internetowych dla mam, zauważyłam tendencję do narzucania innym własnego zdania. Jeśli Twoje jest inne, w najlepszym wypadku jesteś idiotką.
Dzisiaj opowiem Wam o tym do czego zostajesz na takich forach "zmuszany". Jak robisz inaczej, jest źle, oj bardzo źle.
1
Po pierwsze musisz mieć dziecko
 Mnie ten problem nie dotyczy, bo zawsze chciałam mieć dzieci, ale mam koleżanki, które takiej potrzeby nie mają (póki co bynajmniej). Jeśli ktoś ma słaby instynkt macierzyński i dziecko byłoby dla niego jedynie przeszkodą, to lepiej, że się nie decyduje na ten krok. Jak matka będzie sfrustrowana i będzie obwiniała dziecko o zrujnowanie kariery, życia itp., to nikomu to na dobre nie wyjdzie. Do tej decyzji trzeba dojrzeć samemu i nie powoływać na świat nowego życia, tylko dlatego, że tak trzeba i wypada. Wiem, że kobiety mają ograniczony czas na prokreację, ale głowa do góry, medycyna poszła do przodu.
 2
Po drugie musisz rodzić siłami natury, a już najlepiej w domu z położną
To jest temat, który wywołuje sporo kontrowersji, a najwięcej do powiedzenia  mają osoby, które porodu nie przeżyły lub poszedł im gładko. Ostatnio dowiedziałam się, że nie jestem prawdziwą mamą, ponieważ moje dziecko urodzone było przez cięcie cesarskie ( i dzięki Bogu, inaczej by się udusiło). Co z tego, że miałam stan przedrzucawkowy i z ciśnieniem na poziomie 180 rodziłam przez 16 godzin, co odbiło się na moim zdrowiu mocno. I tak lepiej by było dla dziecka, jakbym się jeszcze pomęczyła (oczywiście nadal bez znieczulenia). Totalne bzdury. Gdyby nie cc możliwe, że w najlepszym wypadku dziecko byłoby kaleką, a tak jest cały i zdrowy. I co z tego, że nie nałapał uodparniających bakterii, podczas wychodzenia na zewnątrz? Do tej pory, odpukać, nawet kataru nie miał. Poród w domu przemilczę, chyba, że dom jest tuż obok szpitala (w razie czego).
I jestem pewna, że gdybym była drugi raz w ciąży, zrobiłabym wszystko, żeby odrazu mieć cięcie cesarskie.
3
Po trzecie musisz karmić tylko piersią
Karmić, karmić i karmić. Nawet, jak dziecko się nie najada to karmić tylko piersią. Spada na wadze? Nie szkodzi, może ma skok rozwojowy (takie rzeczy też słyszałam)? Bartek przez pierwsze 3 doby, pomimo, że wisiał non stop na cycu, strasznie płakał. W końcu doszliśmy do wniosku, że może jest głodny. I faktycznie, jak został dokarmiony mlekiem modyfikowanym, to usnął momentalnie i spał ładnych parę godzin.
Najlepsze są pytania: karmisz? (nie, głodzę!) a dlaczego nie karmisz? ojej biedne dziecko.
Nie neguję karmienia piersią, bo jest najlepsze dla dziecka, ale nie za wszelką cenę. Jak dziecko jest głodne, lepiej je dokarmić mieszanką.
Co bardziej zagorzałe karmią dziecko piersią do 3 roku życia. Sorry, ale dla mnie to już normalne nie jest.
4
Po czwarte musisz codziennie gotować dla dziecka
 Gotowanie, gotowaniem. Najpierw musisz pojechać po ekologiczne warzywa i owoce. Następnie w sklepie eko zaopatrzyć się w ekologiczne kasze, ryże, makarony i koniecznie olej kokosowy i migdałowy. Jak już wydasz fortunę, możesz przystąpić do gotowania. Oczywiście codziennie świeże obiady, odgrzewane są złe.  A już nie waż się podać obiadku/deserku ze słoiczka. A ja często podaję ze słoiczka i nie uważam tego za jakiś ciężki grzech, a i dziecko je ze smakiem. Powoli jednak wprowadzamy metodę BLW, więc słoiczki będą w mniejszej ilości.
5
Po piąte musisz ubierać dziecko inaczej (lżej, cieplej)
 Ileż to razy słyszałam? Głównie od obcych ludzi na ulicy. Dlaczego on ma gołe nóżki (temperatura +30 stopni)? Dlaczego nie ma czapeczki (śpi w cieniu, pod budką w wózku)? Chyba ma Pani dla niego jakąś kurteczkę? Nie , nie mam.  Ojej, a może mu za gorąco? A komu nie jest w takiej temperaturze. I tak w kółko. I tak źle i tak nie dobrze. Staram się dziecka nie przegrzewać i nie chłodzić i na razie to się sprawdza. Mały nie płacze na spacerach, więc chyba mu jest dobrze.
6
Po szóste musisz dziecko na wszystko zaszczepić (pneumokoki, meningokoki, rotawirusy, ospę)
Temat, który spędza mi sen z powiek. Pediatra w naszej przychodni namawia na wszystkie możliwe szczepienia. Gdy spytałam się, a co jak dziecko nie poradzi sobie ze szczepionką na pneumokoki? Odpowiedziała: zdarza się. O losie!!! Chyba nie będę narażać dziecka, że może się uda, a może się nie uda, bo jak "zdarzy się" to do końca życia sobie nie wybaczę. Szczepionki dodatkowe wykluczyłam. Ale co zrobić z "obowiązkowymi" szczepieniami? Wszyscy trąbią: szczepić,szczepić,szczepić, pokazują statystyki. Tylko dlaczego lekarze nie chcą zgłaszać NOPów? Czy w związku z tym wierzyć statystykom? No nie do końca.
Do tej pory szczepiliśmy planowo, ale przed nami, w 13-mcu życia, szczepienie MMR (odra, świnka, różyczka) i tu pewna nie jestem co zrobić (zaszczepić, odroczyć, nie szczepić wcale). Jest to szczepionka żywa, dająca często powikłania (mniejsze, jak gorączka, czy większe - neurologiczne).I nie działa na całe życie, więc jaki jej sens, skoro na świnkę będzie mógł zachorować w okresie rozrodczym? Jeszcze mam chwilę do zastanowienia, skłaniam się ku odroczeniu do 3 roku życia, gdy pójdzie do przedszkola (będzie wtedy starszy i może lepiej to zniesie). Sama nie wiem...
7
Po siódme musisz mieć w domu posprzątane, ugotowane, uprane, uprasowane 
 Tu zagrzmi cała część nie mająca pojęcia o zajmowaniu się dziećmi. Na porządku dziennym są teksty: a co ty masz do roboty? przecież siedzisz cały dzień w domu. Staram się, żeby mieszkanie było ogarnięte, pranie uprane i niekiedy nawet ugotuję porządny obiad. Czasem jednak, gdy pogoda sprzyja za oknem, wolę wyjść na kilkugodzinny spacer z dzieckiem niż latać ze szmatą. Na prawdę nic się nie stanie, jak pranie i sprzątanie poczekają. Nie zawsze nasze mieszkanie lśni na błysk, ale do chlewu też nie doprowadzamy. A jak zjemy coś w czasie spaceru, to też tragedii nie będzie. Także dajmy sobie na luz.
8
Po ósme musisz leczyć naturalnie, nie dawaj dziecku leków 
 Jak słyszę tekst, żeby dziecku nie podawać żadnych leków to mam ciary. Nie jestem zwolennikiem ładowania leku przy byle kichnięciu i temperaturze 37,5 stopni, ale już przy 39 stopniach będę ją zbijać.Otóż w modzie jest teraz leczenie olejkami (kokosowy na wszystko , migdałowy, lniany). Na wszystko też jest dobra kasza jaglana. Nie chodzić do lekarzy, nie wymyślać, tylko podawać ziółka i dziwić się, że dziecku się pogarsza. No cóż, ja jednak wybieram MĄDREGO pediatrę.
9
Po dziewiąte musisz wozić dziecko w foteliku tylko tyłem do kierunku jazdy, aż do 4 roku życia
Rzecz, przez którą powstał pomysł na posta. Zadałam na (wydawałoby się, że mądrym) forum pytanie odnośnie tego, jaki fotelik jest polecany w kategorii 9-18kg. No i się zaczęło. Zostałam zwyzywana za to, że w ogóle biorę pod uwagę jazdę w foteliku przodem do kierunku jazdy. Kultura i poziom wypowiedzi poniżej zera. No ale cóż zrobić...
Nie neguję tego, ze jazda tyłem może być bezpieczniejsza dla szyi i głowy dziecka. O ile małemu dziecku jest wygodnie w takiej pozycji, o tyle nie wyobrażam sobie 4 latka trzymającego przez 2 godziny skrzyżowane nogi lub na oparciu kanapy i tekst, że dzieci potrafią parę godzin przesiedzieć w przedszkolu po turecku i jest im wygodnie nie przemawia do mnie, bo w każdej chwili dziecko może tam wstać. Najlepszą opcją dla mnie byłby fotelik z możliwością montażu zarówno tyłem, jak i przodem, jednak  najważniejsze jest idealne dopasowanie do samochodu (bo jak nie będzie, to i 5 gwiazdek w testach nic nie da). Jesteśmy w trakcie poszukiwań odpowiedniego dla nas rozwiązania.
10
Po dziesiąte musisz przede wszystkim znaleźć czas dla siebie
 I w natłoku tychże zajęć znajdź jeszcze kobieto codziennie czas na swoje przyjemności. Wiem, że wyrwanie się czasem jest potrzebne (np. na fitness), ale nie negujmy mam, które nie chcą lub boją się zostawić dziecko z kimś innym. Też tak miałam na początku, z czasem jest coraz lepiej. I uwierzcie, że taka mama przez cały czas przebywania poza domem będzie myślała tylko o tym co się dzieje z dzieckiem i dla niej to nie będzie żaden odpoczynek. Wróci do domu i dopiero się zrelaksuje.

Z powyższego wynika, że jestem totalnie "nieperfekcyjną" mamą, ale co z tego? Najważniejsze, że spędzam dużo czasu z synkiem. Mam szczęśliwe dziecko i sama jestem szczęśliwa.
I staram się nie oceniać innych, w końcu każda mama chce jak najlepiej dla swojego dziecka.