piątek, 11 lipca 2014

Nicnierobienie

Przyznaję się bez bicia, że trochę zaniedbałam bloga. Całą winę zwalę jednak na pogodę. Tak nas rozpieściła w ciągu ostatnich dni/ tygodni, że nie było czasu na pisanie postów.

Czas spędzaliśmy działkowo-piknikowo-spacerowo. Te mini wyjazdy pozwoliły nam przetestować przed wakacjami pojemność auta (oj marniutko z miejscem), zweryfikować asortyment niezbędny i zbędny do podróżowania z dzieckiem, a także sprawdzić jak Bartuś znosi noclegi poza domem (znosi bardzo dobrze).

Okres letni rozpoczęłam od wyjazdu na działkę.
Jako, że mąż miał gorący  czas w pracy, pojechałam z Bartusiem sama. Była to nasza pierwsza tak długa rozłąka. Na działce wypoczywaliśmy wraz z babcią (moją mamą), dziadziem i prababcią. Po 5 dniach przyjechał mężuś i zabrał nas z powrotem do domku. Powtarzamy wypady na działkę średnio raz w tygodniu. Stare pryki z nas się zrobiły.
Wypoczywamy tam bardzo, co widać na zdjęciu poniżej.

 
Jak nie było nas na działce, to byliśmy prawdopodobnie na pikniku lub spacerze.
Jeden z pikników był wyjątkowy, bo spotkałam ludzi, z którymi dane mi było przez 5 lat pracować. Dziękuję kochani i liczę na powtórkę (i jeszcze większą frekwencję).

 
                                (foto by: AP)
 
Taki to lajtowy, wakacyjny post wyszedł. O wszystkim i o niczym. Obiecuję, że kolejne będą już bardziej konkretne.
A tymczasem pogoda się popsuła....co oznacza większą aktywność na blogu.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz