piątek, 9 maja 2014

Drewniane gody, czyli 5 lat minęło

 


Dokładnie 5 lat temu był jeden z najważniejszych dni w moim życiu. 5 lat temu wyszłam za mąż. Niby nie tak dawno, a jednak przez ten czas wiele się wydarzyło. Były momenty dobre i złe, chwile piękne i smutne, ale przetrwaliśmy wszystko razem i to się liczy.
Dzisiaj chciałabym swój post zadedykować jednemu z najważniejszych mężczyzn w moim życiu (drugi śpi w łóżeczku obok) - mojemu mężulkowi.

Dziękuję Ci :
  1. za Gromisia, który jest naszym wyczekanym, ukochanym i najpiękniejszym synkiem na świecie
  2. za miłość, którą starasz się okazywać każdego dnia
  3. za wspólnie spędzone chwile
  4. za wsparcie w trudnych momentach i pomoc w rozwiązywaniu problemów
  5. za cierpliwość (czasami mocno nadwyrężoną :-))
  6. za stopowanie mnie ze zbędnym zakupami (wiem, jestem zakupoholikiem i potrafię wydać każde pieniądze)
  7. za pomoc w codziennym życiu
  8. za poranne wstawanie do dziecka, za dbanie o to, żebym mogła pospać po ciężkim dniu
  9. za każdy Twój uśmiech
  10. za każde miłe słowo
  11. za wszystko inne, o czym tutaj nie wspomniałam
Ale przede wszystkim dziękuję Ci kochanie za to, że jesteś "pomimo wszystko", a nie "dlatego, że". Jestem szczęśliwa, że mam Ciebie i wiem, że lepszego męża nie mogłam sobie wymarzyć.
Wiem, że kolejne lata będą jeszcze lepsze, ponieważ nie jesteśmy już sami. Mamy małego chłopca, który zapewnia nam wiele pięknych chwil. Przetrwamy wszystko razem.

EDIT: Dziś wieczorem z tejże okazji idziemy na romantyczną kolację - pierwszą od chwili urodzenia Gromisia. Mam lekkiego stresa, bo z dzieckiem zostaje ciocia i babcia. Wiem, że dadzą sobie świetnie radę. Wiem, że Gromiś prawdopodobnie będzie już spał i nawet nie zauważy naszego wyjścia. Wiem to wszystko, ale mimo to już myślę, czy się nie obudzi i nie będzie tęsknił za mamusią :-). Tak to już chyba jest z nami mamami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz